Klasyka wiecznie żywa, czyli „Balladyna” w Teatrze im. Ludwika Solskiego
W piękny, chociaż chłodny, jesienny dzień klasy siódme wybrały się na kolejną wycieczkę SKMT. Głównym celem październikowego wyjazdu było obejrzenie spektaklu pt. „Balladyna” w reżyserii Bożeny Suchockiej.
Utwór Juliusza Słowackiego to jeden z najpopularniejszych polskich dramatów, dlatego też doczekał się licznych, mniej lub bardziej wiernych oryginałowi, wersji scenicznych. Wystarczy spojrzeć na plakaty zachęcające do obejrzenia przedstawień na podstawie dzieła romantycznego wieszcza, aby się przekonać, że historia tytułowej bohaterki była i jest tematem chętnie podejmowanym przez ludzi teatru.
Bez wątpienia spektakl Bożeny Suchockiej to, jak można przeczytać w jednej z recenzji: „udany kompromis reżyserskiej inwencji i szacunku do wspaniałego wiersza romantycznego poety”. Podobnie jak to się dzieje w tarnowskiej wersji „Skąpca” , którą oglądaliśmy w poprzednim roku szkolnym, tak i tutaj tradycja łączy się z nowoczesnością, dając okazję do pokazania uniwersalności motywów, wątków i życiowych postaw. Nie bez powodu zadufany w sobie, wiecznie pijany Grabiec nosi współczesny dres, a Kostryn przypomina żołnierza elitarnej formacji wojskowej.
Scenografia spektaklu jest raczej minimalistyczna, delikatnie sugerująca miejsca akcji. Dzięki takiemu zabiegowi kilka bardzo atrakcyjnych wizualnie elementów, głównie związanych ze światem Goplany, Chochlika i Skierki, robi duże wrażenie na widzach. Podobnie rzecz się ma z muzyką – pojawiające się od czasu do czasu ludowe śpiewy pobudzają wyobraźnię i przenoszą słuchaczy do nieco magicznego, baśniowego świata wiejskich ballad i legend.
Po 2,5 godzinnym pobycie „za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła”, udaliśmy się do siedziby Muzeum Okręgowego w Tarnowie, aby wziąć udział w lekcji pt. „Sarmaci. Mit i rzeczywistość”. Podzieleni na dwie grupy, w malowniczej scenerii Galerii Sztuki Dawnej mieszczącej się w Ratuszu, poznawaliśmy barwną kulturę staropolską. Co ciekawe, niektórzy z nas dostrzegli znaczącą zbieżność swoich fryzur i postaw z wizerunkami naszych przodków, które podziwialiśmy w kolekcji tarnowskiego muzeum. Dowiedzieliśmy się też, dlaczego dawniej cukier był trzymany pod kluczem oraz którą z mieszkanek Tarnowa nazywano „Heleną trojańską”. Dodatkową atrakcją dla zwiedzających była możliwość wejścia na wieżę i podziwiania z tej perspektywy panoramy Tarnowa.
Późnym popołudniem wróciliśmy do domów, a nawet te osoby, które wcześniej nie przeczytały lektury, miały przed oczami portrety dwóch sióstr:
Starsza jak śniegi — u tej warkocz cudny
Niby listkami brzoza przyodziana;
Ta z alabastrów — a ta zaś różana —
Ta ma pod rzęsą węgle — ta fijołki —
Ta jako złote na zorzy aniołki,
A ta zaś jako noc biała nad rankiem.